Czy są tu osoby, które unikają jedzenia makaronu, uważając że jest on tuczący i nie pasuje do żadnej diety? Ja się z tym oczywiście nie zgadzam, ale powiedzmy też, że nie jestem w tym obszarze autorytetem – lubię dobrze zjeść i zwykle jednak priorytetem nie są dla mnie kwestie dopasowania do diety. Spodobało mi się natomiast stwierdzenie Giada De Laurentiis (dość znanej szefowej kuchni) – „Makaron nie powoduje, że przybieramy na wadze. Przybieramy na wadze przez ilość makaronu, którą spożywamy”. Proponuję tego się właśnie trzymać jeśli kiedykolwiek najdą Was podobne rozterki!
Historia makaronu
Rigatoni to makaron podobny do klasycznego penne, ale o trochę szerszej średnicy i prostym zakończeniu (penne jest ucięte skośnie). Zawsze też ma prążkowaną fakturę na zewnątrz i stąd też pochodzi jego nazwa, bowiem rigati po włosku oznacza pasiasty.
Rigatoni najbardziej rozpowszechnione jest w przepisach ze środkowych i południowych Włoch, a nadaje się najlepiej do kremowych sosów oraz tych z większymi kawałkami mięsa, choć bardzo często stosowany jest również do zapiekanek makaronowych. Dość spora średnica pozwala na lepsze wypełnienie makaronu sosem i jakimikolwiek składnikami użytymi do zapiekanki, a prążkowana faktura pozwala dodatkowo na utrzymanie kremowego sosu na zewnątrz.
Można też czasem znaleźć ten makaron w wersji trochę mniejszej – o średnicy zbliżonej do penne, ale wtedy nazywa się on rigatoncini.
Na koniec mam dla Was jeszcze pewną całkiem bezużyteczną ciekawostkę, o wartości poznawczej porównywalnej chyba tylko z wartością poznawczą dowcipów Karola Strasburgera z nieśmiertelnej Familiady. Otóż jeśli w jednym garnku będziecie gotowali rigatoni i penne, to większość penne schowa się wewnątrz rigatoni i makarony te się posklejają. Prawda, że bezużyteczna ta ciekawostka? Ja tego nigdy sam nie sprawdziłem, ale wyobraźcie sobie, że całkiem przypadkiem trafiłem kiedyś na pracę naukową, w której ktoś udowadnia dlaczego tak się dzieje i tłumaczy zjawiska fizyczne, które za taki efekt odpowiadają!
In pasta veritas.