Makaron zakochanego księdza? Również o tym, co je i co pije papież Franciszek. Także o innym papieżu, którego dzisiaj (bez wielkiej przesady) nazwalibyśmy wampirem. I o tym do czego starożytni Rzymianie wykorzystywali krew swoich gladiatorów.
Czym jest Cannelloni?
Cannelloni to takie szerokie rurki makaronowe, które nadziewa się czymś (może być na przykład farsz mięsny lub ricotta ze szpinakiem), a potem zapieka. Na koniec polewa sosem i posypuje startym serem.
Historia Cannelloni
Skąd się wziął pomysł na taki makaron? Zaczęło się od księdza, a właściwie od młodego człowieka, który chciał nim zostać. Uczył się pilnie, studiował z zapałem i już miał przyjąć święcenia, kiedy to nagle… zakochał się. Plan wzięło w łeb, ale za to wziął ślub i został szczęśliwym człowiekiem bez pracy i pieniędzy.
Wtedy właśnie założył w Sorrento małą osterię, w której na początku podawał gościom tylko wino. Nazwał ją parrucchiano, co w lokalnym dialekcie oznaczało „proboszcz” – tak nazywali go znajomi, którzy znali jego historię. W pewnym momencie goście zaczęli domagać się jakiegoś jedzenia do wina i wtedy „na szybko” wymyślił cannelloni – ale nie takie rurki, jak dzisiaj możemy kupić w każdym sklepie – były to raczej zawijańce z kwadratowych kawałków makaronu.
Mamy zatem niedoszłego księdza, któremu zawdzięczamy cannelloni. A zastanawialiście się kiedyś co jedzą inni kapłani – nie w małych Włoskich miejscowościach, ale w samym centrum Półwyspu Apenińskiego, w Watykanie?
Papież Franciszek większość swoich posiłków zjada w watykańskiej stołówce, bez specjalnych fajerwerków. Podobno najczęściej zaczyna dzień od świeżo wyciskanego soku pomarańczowego i membrillo, czyli żelatynowej pasty z pigwy (typowego argentyńskiego przysmaku). Na lunch i kolację jada dokładnie to samo, co jego koledzy, dokładnie w tej samej stołówce – zwykle są to proste potrawy podawane w formie bufetowej, z których Franciszek chętniej niż rybę wybiera mięso, zwykle z daleka omijając tradycyjne włoskie makarony. Podobno też chętnie podgrzewa swoje dania w mikrofalówce, jeśli w jego ocenie nie są wystarczająco gorące… Świeżo wyciskany sok pomarańczowy do śniadania to jedyny element diety papieża, który nie jest dostępny dla innych w watykańskiej kantynie – pozostali muszą zadowolić się sokiem wyciskany nie z pomarańczy a z kartonika. Skromny człowiek z tego Franciszka.
Oczywiście nie zawsze tak było. Cofając się w czasie o trochę ponad 500 lat znajdziemy przykład papieża Innocentego VIII. Ten typ miał całkowicie odmienną postawę, a organizowane przez niego wystawne przyjęcia dla dworu papieskiego słynne były w całej Europie ze swojego przepychu – niczego na nich nie brakowało… no może z wyjątkiem papieskiej skromności. Wybudował w ogrodach watykańskich Belweder, czyli willę wypoczynkową, w której wyprawiał wielkie imprezy… i tak korzystał z nadanej mu funkcji do czasu, do kiedy w kasie kościoła zabrakło pieniędzy. Wtedy musiał podejść do tematu bardziej kreatywnie – zaczął sprzedawać kościelne urzędy, a w pewnym momencie miał nawet zastawić papieską tiarę…
A czy pił świeżo wyciskany sok pomarańczowy, tak jak Franciszek? Nie wiadomo, ale do historii przeszedł po spożyciu innego napoju. Kiedy leżał na łożu śmierci, podano mu świeżą krew, którą chwilę wcześniej oddało (wbrew swojej woli) trzech młodych chłopców. Liczono, że Innocentemu po jej wypiciu wrócą siły witalne, ale niestety (a może na szczęście) nie wróciły. Trzej młodzi chłopcy też tej ofiary nie przeżyli. Dzisiaj nazwalibyśmy Innocentego wampirem!
Takie praktyki spotykane były w Rzymie już w starożytności – szczęśliwcy (?!) mieli możliwość spożywania świeżej krwi gladiatorów, gdy nie powiodło się im na arenie (gladiatorom oczywiście). Wierzono, że dzięki temu część siły i charakteru wojownika miała przejść na owego „szczęśliwca”. To również barbarzyńska praktyka i wampiryzm… no ale żeby papież coś takiego robił!!!
A cannelloni, bo od tego wyszliśmy, niekoniecznie tak naprawdę pochodzi ze wspomnianej restauracji – może to być ich zręczny zabieg marketingowy, który dość dobrze osadził się we włoskiej świadomości. Wiadomo natomiast, że pierwsze przepisy na cannelloni pojawiły się nie wcześniej niż jakieś 150 lat temu i rozpowszechniły się najbardziej dopiero po II wojnie światowej. Cannelloni to zatem młodziak wśród włoskich makaronów.
In pasta veritas.